Mavoy Stars - Sam Smith
Głos Sama Smitha jest doskonale znany większości czytelników SoundUniverse. O sympatycznym Angliku zrobiło się głośno, kiedy współpraca z Disclosure zaowocowała pierwszym hitem firmowanym przez projekt braci Lawrence, Latch. Kilka miesięcy później duet z innym uznanym na Wyspach producentem, Naughty Boyem, zatytułowany La La La dotarł
do pierwszego miejsca na lokalnej liście przebojów. Chwytliwa piosenka
zagościła także na antenach polskich stacji. Co jednak wiecie o
nieśmiało wyglądającym piosenkarzu z wokalem przypominającym mi
wykonawców afroamerykańskich (szczególnie Ushera i Johna Legenda), a który uznany został w plebiscycie BBC Sound Of za najbardziej obiecujący debiut tego roku? Kilka faktów może Was zaskoczyć!
Po pierwsze – ciężko nazwać Sama debiutantem. Rzeczywiście, w maju ukaże się jego debiutancki krążek - In The Lonely Hour, początki kariery muzycznej Smitha sięgają jednak roku 2009, kiedy zaledwie siedemnastoletni muzyk nagrał swoją pierwszą EP Time Won’t Wait, o której nie znajdziecie wzmianki w Wikipedii. W tym czasie wykonywał bowiem zupełnie inną muzykę… Zobaczcie klip do Bad Day All Week. (UPDATE: ten teledysk został niestety starannie usunięty z sieci - ciekawe na ile miała na to wpływ moja publikacja ;) Był to pop rock, dość słabych lotów ;) )
Sam Smith spędził dzieciństwo w Great Cheshill, małej
wiosce na wzgórzu. Muzyczną edukację pobierał w Youth Music UK,
uczelni, której najbardziej znanym wychowankiem pozostaje Ed Sheeran. W 2007 r. bohater artykułu wystąpił w musicalu Oh, Carol opartym o przeboje Neila Sedaki. Wspierał także swoją wykładowczynię, artystkę jazzową – Julię Eden, między innymi podczas występów z Buena Vista Social Club. Pytany o swoje największe inspiracje w tym okresie wymienia przede wszystkim wielkie divy: Chakę Khan, Arethę Franklin, Ettę James, Whitney Houston,
do których miłość zaszczepili w nim jego rodzice. Matka i ojciec
Brytyjczyka często prosili kilkuletniego synka o zaśpiewanie jakiejś
piosenki przed ich przyjaciółmi. Najczęściej była to Norah Jones, gdyż stosunkowo łatwo było ją chłopcu naśladować. Obecnie na Twitterze zachwyca się m.in. Laną Del Rey i Beyonce.
Samodzielne początki Sama były jednak prawdziwą drogą przez mękę. Jego obecny menadżer jest dziewiątym z kolei! „Byłem
wciąż w szkole, a każdy, z kim się stykałem, miał inną wizję tego, co
powinienem robić, a na co się w końcu nie decydowałem. (…) Najgorszym
momentem było zdanie egzaminów końcowych bez świadomości dokąd zmierzam.
Wszyscy moi przyjaciele rozpoczęli studia, a ja myślałem o
przeprowadzce do Londynu i karierze piosenkarza”.
Na początku swego pobytu w stolicy Wielkiej Brytanii
Smith dorabiał, czyszcząc toalety w jednym z barów w City. Także
otwarcie się przed słuchaczem i tworzenie własnych, osobistych utworów
sprawiało mu na początku trudność. „Kiedy byłem trochę młodszy,
pisałem częściej z perspektywy innych osób. Ale gdy miałem osiemnaście
lat i doświadczyłem czegoś bardzo bolesnego – nauczyłem się, że pisanie
prawdy może być terapeutycznym i naprawdę wspaniałym przeżyciem. (…)
Codziennie odwiedzam studio i opowiadam obcym ludziom o swoich
najgłębszych emocjach. Mam serce na dłoni, w o wiele większym stopniu
niż kiedyś”. W wielu wywiadach powtarza: „Moja muzyka to dokumentacja mojego życia”.
Muzyk przyznaje – co zdziwi, ale pewnie i ucieszy wiele jego fanek – że
nie tylko nie ma dziewczyny, ale nigdy nie był w związku. „Jedyną moją piosenką, która opowiada o szczęśliwym byciu z kimś, jest Latch.
Wszystkie osoby, z którymi tworzyłem ten utwór, miały już w tym okresie
pewne doświadczenia miłosne, więc było to dla mnie szczególnym
wyzwaniem. Ale inne moje kawałki opowiadają o przelotnych uczuciach,
czasem trwających jedną noc, w których próbuję odnaleźć piękno. Ta płyta
ma wyrazić nadzwyczajność miłości, która nie zachodzi między dwoma
osobami. (…) Miłość platoniczna jest silniejsza niż każda inna, gdyż
sprawia ból. Ostatnio oglądałem dokument Marina Abramović: The Artist Is Present (nowojorska performerka, ostatnio współpracująca m.in. z Lady GaGą i Jayem Z
– przyp. red.), gdzie bohaterka stwierdza, że prawdziwa sztuka może
powstawać tylko w smutku. Ten album w pewnym stopniu to udowadnia.
Codziennie zastanawiam się, czy nie jest zbyt depresyjny – ale jest
autentyczny. Kiedy będę naprawdę szczęśliwy, będę pisać radosne utwory”. Nasuwające się skojarzenia z 21 Adele odpiera zdecydowanie:
„Tak, ale Adele śpiewała o kimś, z kim jednak była w związku. Ze mną
było inaczej, nigdy nie przyznałem się tamtej osobie do swojego uczucia.
A ponieważ nie mogłem wyrazić tego w inny sposób, przekazałem to w
muzyce”.
Disclosure poznał dzięki Jimmy’emu Napesowi, znajomemu songwriterowi pracującym dla ich wytwórni, rozpoznawanego także za sprawą Jessie Ware – PMR Records. Latch powstało tego samego dnia. „Szczerze,
nie miałem wtedy zielonego pojęcia o muzyce klubowej. Słuchałem tylko
popu, soulu i jazzu. Ale oni puścili beat do tego kawałka i bardzo mi
się spodobał! To wiele zmieniło, otworzyło mi oczy na świat zupełnie
nowej muzyki”. Jimmy pracował nad większością utworów wykonywanych przez Sama, także kolejnym duetem z braćmi Lawrence, Together, w którym tę czwórkę wspomógł dodatkowo legendarny Nile Rodgers. To właśnie show Disclosure na Bestival był jego pierwszym występem przed dużą publicznością: „To
doświadczenie było znakomitym początkiem dla moich koncertów. Celem
jest zawsze sprawienie, aby publiczność doskonale się bawiła, ty ich
nakręcasz. (…) To coś zupełnie innego (niż akustyczne występy przy
pianinie – przyp. red.), ale potrzebuję obu typów występów, bo kocham
zarówno muzykę taneczną, jak i soul”.
Powodzenie gościnnych występów zachęciło Anglika do wydania pierwszego oficjalnego materiału. EP Nirvana ukazało się w październiku 2013 r. Oprócz akustycznej wersji Latch wydawnictwo zawierało
trzy nowe utwory, w tym jeden w wersji live. Jak tłumaczył artysta,
piosenki te nie miały szans na znalezienie się na In The Lonely Hour, które ukaże się na sklepowych półkach 26 maja 2014 r. Krążek promowany jest przez utwór Money On My Mind,
który właśnie ukazał się na singlu i był w momencie opublikowania tego
artykułu liderem zestawienia iTunes. Podobnie jak w wypadku kilku
wcześniejszych nagrań Sama, współautorem piosenki jest inny didżej
związany z PMR Records ukrywający się pod pseudonimem Two Inch Punch.
Czego możemy spodziewać się po płycie Sama Smitha?
Sądząc po dotychczas wydanych utworach, dominować będą romantyczne
ballady, ale nie powinno zabraknąć nagrań nawiązujących do stylistyki
house/UK garage, z którą kojarzy nam się jego nazwisko. Oprócz Napesa i
Two Inch Puncha, producentami krążka, są m.in. znani z współpracy z
Adele – Eg White i Fraser T. Smith, ale i dziennikarz BBC Radio 1, Zane Lowe.
Piosenkarz stoi teraz przed trudnym zadaniem przekonania do siebie
publiczności za Oceanem – po kilku koncertach i występie w amerykańskiej
telewizji (w kończącym się właśnie Late Night With Jimmy Fallon)
czas na pierwszą trasę koncertową, która przewidziana jest na wiosnę.
Choć uwielbia Londyn, drugą płytę chciałby nagrać w Nowym Jorku, gdyż
jest przekonany, ze muzyka nie może być zawsze inspirowana przez to samo
miejsce. Na razie szczęśliwy piosenkarz wrzuca na Instagram selfie z Katy Perry, a na scenę zaprasza Taylor Swift – wkrótce jednak sam może stać się gwiazdą światowego formatu! Czy uda mu się również znaleźć miłość? Gorąco mu tego życzymy!
Cytaty pochodzą z wywiadów dla BBC, Interview Magazine, The Line Of Best Fit, Pigeons And Planes.
17/02/2014
Brak komentarzy: