That's why God made the radio (?)
„That's why God made the radio
So tune right in, everywhere you go
He waved his hand, gave us rock 'n roll
The soundtrack of falling in love”
So tune right in, everywhere you go
He waved his hand, gave us rock 'n roll
The soundtrack of falling in love”
Ten uroczy refren jednej
z piosenek The Beach Boys, wydanej niedawno, ale utrzymanej w
staroświeckiej formie największych przebojów grupy przypomina mi
się za każdym razem, kiedy zmuszony jestem skorzystać z usług
publicznej komunikacji. Praktycznie zawsze kierowca, mający
oczywiście na celu wprowadzenie w dobry nastrój przygodnego
pasażera uruchamia w tle jedną z dominujących stacji radiowych.
„BUM BUM BUM” - kolejny taneczny przebój atakuje ucho, następuje
przerwa na coś starszego albo przynajmniej wolniejszego, po czym
kolejny zupełnie niepasujący do innych kawałek wybrzmiewa na cały
regulator. Didżej jest oczywiście w znakomitym nastroju, do każdego
zwraca się zdrobniale: ”Kasiu”, „Tomku.”, a jego poczucie
humoru potrafi przewyższyć nawet Karola Strasburgera. To i te
konkursy – wyślij SMS na numer 7252, a na pewno do ciebie
oddzwonimy. To przecież ja, Hubert Urbański, rozdałem już tyle
pieniędzy, czemu miałbym cię okłamywać? Wyślij SMS i bądź
pewny, że to twoja ostateczna odpowiedź. I co z tym fantem zrobić?
Jako zwolennik wolnego rynku, nie będę przecież domagał się
zakazu puszczania muzyki. Ale najbardziej męczy bez wątpienia
podróż z słuchaczem VOX FM... Nie obywa się oczywiście bez
wyjątków potwierdzających regułę. Przypominam sobie jednego
pobożnego kierowcę, który w autobusie słuchał Radia Maryja, co
nie przeszkadzało mu zresztą w siarczystym klnięciu podczas
konwersacji z pasażerami. Ale to naprawdę sporadyczny przypadek.
Przytłoczony hałasem, zduszony gdzieś w kąciku pojazdu człowiek
nieśmiało sobie przypomina, że kiedyś było inaczej, chyba
lepiej, słuchał przecież tego radia, nie było ono takie irytujące
i nawet czasem można się było z niego czegoś dowiedzieć...
Faktycznie, zerknięcie
na dostępny w sieci materiał źródłowy potwierdza, że coś może
być na rzeczy. Głębsza lektura może zaś wywoływać skutki
uboczne: głęboki żal, rozczarowanie, a nawet wściekłość pod
adresem grubych ryb medialnego biznesu. Piszę o tym nie bez
przesady, sam bowiem przeżyłem coś podobnego kilka lat temu. Oto
pewna popularna rozgłośnia z Krakowa z okazji kolejnego jubileuszu
udostępniła na swojej stronie specjalny serwis poświęcony swojej
historii. Zacząłem czytać i przeżyłem szok. Co za fantastyczna
stacja! Żadnych kumulacji esemesowych, żadnych prezenterów nie
mających pojęcia o granych przez siebie utworach! Serwisy lokalne!
Codziennie wieczorem – godzinny program publicystyczny! I to w
prime time! Playlista składała się ze starych przebojów, z nowej
muzyki głównie dobry rock, prezentowany także w wieczornych
audycjach tematycznych. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia w
stacji od dawna nieistniejącej. Dopiero po jakimś czasie
uświadomiłem sobie, że koledzy patrzą się na mnie trochę
dziwnie, kiedy nieoczekiwanie ożywiam się na sam dźwięk nazwy
RMF, która od wówczas dziewięciu lat stanowiła już wyłącznie
szafę grającą z coraz gorszą muzyką. Wstyd był o tyle duży, że
przestałem słuchać radia w ogóle. Ale podobny rozdźwięk między
przeszłością a teraźniejszością muszą dostrzegać także stali
słuchacze innych stacji. Radio Zet w pierwotnych planach miało być
w ogóle radiem informacyjnym, a muzyki miało być w nim niewiele
lub wcale. Przyznanie koncesji ogólnopolskiej, a następnie w
niewielkim czasie śmierć pomysłodawcy i właściciela stacji
boleśnie zweryfikowało te plany, a Zetka obniżała loty w tempie
mniej lub bardziej wprost proporcjonalnym do krakowskiej konkurencji.
Największą przemianę
przeżyło jednak radio o tradycjach znacznie od RMF i Radia Zet
bogatszych, w istocie najbardziej zasłużone w kraju. Mowa o Radiu
Solidarność prowadzonym dawniej przez Zbigniewa Romaszewskiego. Po
transformacji ustrojowej związek zawodowy także myślał o radiu
gadanym, ale kiedy zabrakło na to funduszy, nowy właściciel
stworzył ideę idealnego radia dla warszawiaków. Jak wspomina te
czasy Krzysztof Sagan, założyciel branżowego portalu RadioPolska:
„Mocną stroną stacji była więź ze słuchaczem. Często
osoba prowadząca odbierała telefony i rozmawiała ze słuchaczami
na antenie. Prowadzący rozpoznawali stałych słuchaczy po głosie,
wszyscy tworzyli jedną, wielką rodzinę. Pani Tereska od papużek,
pan Bogdan z Czerniakowskiej czy pan Mikołaj z Grochowa to osoby
znane chyba wszystkim słuchaczom tej stacji.”
Oferta też zróżnicowana – oprócz muzyki serwisy BBC, audycje
dla dzieci, programy kulturalne poświęcone np. nowym książkom.
Zadajesz sobie pewnie, drogi Czytelniku, pytanie, co z tym radiem się
stało. Piętnaście lat temu zmieniło strategię, zaczęło
(dosłownie) pożerać inne rozgłośnie z całego kraju i wszędzie
wprowadzać ten sam program, tą samą, ograniczoną do muzyki
młodzieżowej playlistę, te same głosy, te same żarty i w krótkim
czasie zdobyło wśród niesłuchaczy bardzo złą sławę, której
nie próbowało nawet podważać. Tym radiem jest Radio Eska.
W ostatnim okresie Eskę
możemy winić także za coś innego. Mowa rzecz jasna o renesansie
disco polo. Do niedawna muzyka chodnikowa traktowana była przez
wielkie media jako obciach niewarty uwagi, nieśmiało wybrzmiewając
jedynie w malutkich stacjach lokalnych. Kilka lat temu jakiś geniusz
z ZPR, obecnego właściciela Eski wpadł jednak na pomysł
utworzenia kanału TV grającego wyłącznie disco polo. Jakimś
cudem udało się nawet otrzymać koncesję naziemną, chociaż na
wstępnej liście kandydatów stacja ta jakoś nie widniała.... I
zaczęło się! Brzmienie, które znamy wszyscy, które uwielbiamy
lub nienawidzimy, stała się bez dwóch zdań najpopularniejszym
gatunkiem muzycznym w kraju. Jeśli zaufać wynikom oglądalności
stacji telewizyjnych. Wyraźnie zadowoleni szefowie ZPR postanowili
powtórzyć eksperyment na falach eteru. Najpierw ich wzrok padł na
świeżo nabyte diecezjalne Radio Plus, gromkie „non possumus”
biskupów (niektórzy nawet usunęli swoje radio z sieci)
zniechęciło jednak ich do tego pomysłu. Wtedy ktoś przypomniał
sobie, że przecież jest w Warszawie takie małe radio VOX FM, znane
głównie z tanecznego bloku Marka Sierockiego. Ku zaskoczeniu
słuchaczy Radia Eska Rock, ich ulubiona stacja natychmiast zniknęła
z fal FM, a ich miejsce zajęło radio dziwne, niewątpliwie
taneczne. Disco polo wymieszano z europejskim dance'm lat 90 i
pojedynczymi hitami lat 80. Michael Jackson pośród „Ona tańczy
dla mnie” i „Lambadą” tworzy jedyne w swoim rodzaju wrażenie.
Ten sam Michael Jackson, który niedawno tak pięknie tańcował na jednej z gal
nagród, prezentując swój nowy utwór. Świadkowie twierdzili, że
hologram wyglądał trochę przerażająco i drętwo, niektórzy
porównywali go nawet do komiksowych zombie. Co za brak zaufania do
możliwości techniki! Ale to temat na inny tekst.
Ta sama technika zmienia
media. Możemy sobie zadać pytanie – czy radio w dawnym kształcie
jest nam w ogóle potrzebne? Zasadniczo jestem zwolennikiem nowych
technologii. Obecna telewizja z określoną ramówką jest po prostu
nużąca i serwisy oferujące legalny dostęp do treści w każdej
chwili wydają się ciekawą propozycją. Także prasa nie jest w tak
złej sytuacji, jak wieszczą niektórzy, ponieważ – co już widać
w innych krajach – ludzie i tak zapłacą za teksty o wyższej
jakości, być może nie na papierze, a tablecie, ale nie jest to
śmierć. Z radiem jest chyba najgorzej. Oczywiście, można słuchać
dowolnej muzyki, serwisy z płatną muzyką rosną w Polsce w siłę.
Ale co z prowadzącymi? Tymi dawnymi, życzliwymi, ale jednocześnie
naprawdę ceniącym swojego słuchacza, nie ograniczającymi się do
płaskich żartów i jednostajnej muzyki. We Włoszech jest
rozgłośnia już w sloganie określająca się jako „radio
szanujące słuchacza”. Czy jest szansa na przetrwanie takiego
klimatu w sytuacji kryzysu wszystkich mediów, także publicznych?
Odpowiedź poznamy w zapewne nie tak odległej przyszłości.
Brak komentarzy: