If sexy never left, why everybody's on my shit? Kochanek, dandys, romantyk - Justin Timberlake na PGE Arena
Zdjęcie by Instagram user @Marcelilada, reposted by Justin Timberlake Daily |
Starsi muszą w pewnym miejscu ustąpić miejsca młodszym. Nie wszystkim przychodzi to jednak z łatwością. Kiedy Michael Jackson usłyszał, że jakaś popowa biała grupa chce nagrać z nim piosenkę, tylko się obruszył. Też coś! Z pewnością do pięt nie sięgają jego bratankom z 3T. Z czasem jednak przyjrzał się uważnie chłopakom z N'Sync i zmienił zdanie. Ten JUSTIN TIMBERLAKE ma nawet całkiem dużo talentu, mógłby nagrać tą piosenkę, z nim samym.... Wtedy jednak było już za późno, Gone zdążyło wyjść na singlu. Michael nie mógł wtedy przypuszczać, że kilka lat później ten sam młodzieniec praktycznie odbierze mu szansę na gigantyczny powrót i skradnie co najmniej dwa megaprzeboje Rock Your Body i Like I Love You - przypomnijmy, oba napisane dla Jacksona. Do końca życia wyrażał się jednak o młodym piosenkarzu w samych superlatywach. Przeciwne stanowisko zajął artysta niewątpliwie wybitny - autor doskonałego soundtracku do filmu Purple Rain, twórca wielu tanecznych hiciorów, kompozytor jednej z najpiękniejszych power ballad w historii, Nothing Compares 2 U. Nazwy i zespoły muzyk ten zmieniał jak rękawiczki, jego najnowsza kapela nosi nazwę 3RdEyeGirl ale ze względów bezpieczeństwa nazwijmy go:
Muzyk ten od dłuższego czasu pogrążony jest w kryzysie twórczym, od 2006 roku nie umieścił ani jednej piosenki na amerykańskiej liście hitów. W kuluarach mowa jest o nowej płycie (albo i dwóch), która jest już gotowa i podobno brzmi doskonale. Jako fan mam szczerą nadzieję. Nie zmienia to faktu, że pan Symbol z niechęcią patrzy na młodych konkurentów, szczególnie oczywiście Justina, który bywa z nim porównywany, może rzadziej jak z Jacksonem ale jednak. Osiem lat temu podczas jednego z koncertów autor 1999 nie wytrzymał i wypalił:
- TO EVERYONE'S CLAIMING TO BRING SEXY BACK - SEXY NEVER LEFT!
Justin oczywiście nie mógł nie zareagować na zaczepkę, uczynił to jednak po pewnym czasie i w bardzo ironiczny sposób. Jeśli pamiętacie piosenkę Timbalanda, Nelly Furtado i JT Give It To Me, kojarzycie pewnie głównie teledysk, w którym Timbo i bohater artykułu stroili głupie miny, przy którym ciężko choć na moment się nie uśmiechnąć. Jeśli jednak wsłuchacie się w tekst piosenki usłyszycie wyraźnie:
- If sexy never left, then why everybody's on my shit?
Why, Mr. Timberlake? Wtorkowy koncert w PGE Arena, pierwszy solowy w Polsce i jeden z większych na trasie odpowiedział na to pytanie w sposób wyczerpujący. Na wstępie chciałbym pogratulować znakomitej organizacji. Policja, służby porządkowe, wolontariusze, obszerna baza gastronomiczna, łącznie 1400 ludzi pracujących przy show - Prestige MJM zadbał o imprezę na światowym poziomie. Transport zorganizowany był w miarę sprawnie, w obie strony można było dostać się za darmo korzystając ze specjalnych połączeń SKM. Skoro jesteśmy przy wolności uczestników... ku mojemu zaskoczeniu (nie będę ukrywał, bynajmniej nie smutkowi) stwierdzam, że kontroli widzów (przynajmniej tam gdzie my weszliśmy, przy jednym z wejść na murawę) nie było WCALE. Zakaz wnoszenia własnego jedzenia? Zakaz korzystania z aparatów, kamer itp.? Odwiedźcie Instagram i się przekonacie ;) Co ciekawe, być może to przypadek, ale na całej trasie Warszawa Zachodnia - Gdańsk Główny nie było też ani jednego kontrolera PKP Intercity. Pieniądze na bilet jakby stracone ;)
Zabawa zaczęła się od występu zaproszonego na tą okazję didżeja zza Oceanu. Niejaki DJ Freestyle Steve postawił wyłącznie na muzykę R&B i hip-hop (choć takie np. Latch moim zdaniem wpasowałoby się idealnie). Co grał? Kilka nowości, których można się było spodziewać - udało mi się przewidzieć pojawienie się Fancy i Happy. Bardzo dużo klasyki - Gold Digger, In Da Club, Yeah!, Empire State Of Mind itp. Był także nieoczekiwany rockowy akcent (Smells Like Teen Spirit) a także sam Justin z Michaelem w Love Never Felt So Good. Na koniec zagrał kilka mniej znanych numerów, ode mnie jednak plus za piosenkę od której zaczął cały set - 2 On Tinashe i to w remixie Drake'a. Tuż przed występem puszczono jeszcze z głośników Depeche Mode - dla przypomnienia, że jesteśmy w Polsce :) A potem już - zgodnie z ustaloną przez piosenkarza tradycją - My Way Franka Sinatry, rozbrzmiały fanfary i na scenie pojawił się On....
Justin w znakomitej formie. Śpiew, taniec, gra na gitarze, pianinie - ale przede wszystkim przeboje, na które wszyscy czekali. Jeśli na cokolwiek fani piosenkarza mogliby narzekać, to na fakt, że jednak setlista została ograniczona względem trasy amerykańskiej, wycięte zostały między innymi niemal wszystkie covery - pozostawiono jedynie Shake Your Body The Jacksons. Ale co chciała usłyszeć publiczność? Rock Your Body! Like I Love You! My Love! Summer Love! Cry Me A River! Seniorita! SexyBack! I po kolei wybrzmiewał hit za hitem. Coś dla siebie mogli znaleźć fani R&B, soulu, rapu (Justin zaśpiewał fragment swojego duetu z Jay Z, Holy Grail, rapował też w Pusher Love Girl), disco i nawet rocka - dzięki bardzo dobremu gitarzyście i perkusiście. Nagłośnienie dało radę - może jednak dobrze, że koncert nie odbywał się na Stadionie Narodowym? Timberlake sam w pewnym momcncie chwycił za akustyczną gitarę i zagrał specjalną wersję What Goes Around, szybko jednak wyczuwając oczekiwania widzów i przechodząc w pompatyczną końcówkę pełnej wersji tego nagrania.
Właśnie! Wielkimi bohaterami tego wieczoru byli dwaj artyści nieobecni w Gdyni, których duch był jednak bardzo mocno wyczuwalny. Mowa o Pharrellu Williamsie i Timbalandzie. Justin zawdzięcza tym gościom swoją przemianę z pogardzanego lidera boysbandu w jedną z największych gwiazd światowego popu.... w tym prawdopodobnie najpopularniejszego piosenkarza, jedynym konkurentem wydaje się właśnie mentor i przyjaciel Williams. Publika kiwała się więc w takt frywolnych produkcji podpory The Neptunes, aby chwilę później przenieść się w świat patetycznych i energetycznych zarazem kawałków Mosleya. Efektowne wizualizacje potęgowały wrażenie wyjątkowego wydarzenia. Jak zwykle muszę także pochwalić The Tennessee Kids, czyli grupę wykonującą u Justina chórki. Nie zdziwię się, jeśli o kimś z tego grona w przyszłości usłyszymy bardzo dużo. Wspaniałe głosy, uzupełniające artystę, kiedy nawet jego słynny falset nie mógł wybrzmiewać dokładnie tak, jak powinien.
Timberlake miał bardzo dobry kontakt z widownią. Wprawdzie nie mogło zabraknąć standardowych tekstów w stylu "when I was 10, I would not believe that one day, I will be playing at big, beautiful stadium here in Gdansk". Justin, kiedy ty miałeś dziesięć lat, to w ten stadion nie uwierzyłby nawet Pan Prezydent Adamowicz, tak zachwalający swoje "dziecko" w okolicznościowym programie. ;) Trzeba jednak przyznać, że nawet tak obyty w świecie wokalista jak gwiazdor wieczoru nie mógł przejść obojętnie wobec jak zwykle fantastycznej polskiej publiczności. Zgodnie z pomysłem fanklubu, wspartym przez eBilet.pl, przy trzecim utworze koncertu każdy uczestnik imprezy rozłożył otrzymane przy wejściu serduszko z napisem "We Love You Justin". Timberlake zauważył to szybko, uśmiechnął się i nakręcił komórką wideo. Nie brakowało tańca i spontanicznych wrzasków. "You are out of your fucking minds!"- dowcipkował piosenkarz. Różnie natomiast było ze śpiewaniem... może dlatego, że młodsza część publiczności chyba nie pamięta czasów Justified. Uczciwie przyznaję, nawet ja (rocznik 1993) jak przez mgłę. Ale na koncercie nie mogło zabraknąć najbardziej wytrwałych sympatyków, jedna z fanek mogła nawet liczyć na wyjątkowy kontakt z artystą. "You have a birthday today? Oh really? No, you don't! I don't believe you! I know when the woman is lying! I wrote a song about it!"- przekomarzał się Justin - "oh, and you have birthday too? And you? Who else? (las rąk) All right, it's everybody's birthday today!". W końcu dał się jednak namówić, podsumowując zdarzenie równie komicznie: "How old are you? 31? Oh. I was 31 once..." (przypis mój - dwa lata temu ;) ).
Na czym polega fenomen Timberlake'a? Oczywiście, podstawą są znakomite piosenki i bogata osobowość artysty. Nie możemy jednak pomijać bardzo istotnej rzeczy. Justin naprawdę wierzy w miłość. Spora część jego twórczości opowiada o miłości fizycznej, zmysłowej - konkurentem SexyBack i My Love w roli idealnego "podkładu pod seks" wydaje mi się tylko Closer Nine Inch Nails, A jednak, sentymentalny i elegancki Justin ma też w sobie coś z romantyka. Nie przez przypadek zaczyna swój występ od głosu Sinatry, musi być też przyczyna, na której pod koniec setlisty pojawiają się dwa łagodniejsze utwory - Not A Bad Thing i prawdziwie legendarne dla mnie Mirrors (nie wiem, czy moja ulubiona piosenka, ale na pewno najczęściej skroblowana).Ponieważ nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w tym sprawach, niech wypowie się za mnie sam Justin Randall Timberlake.
Aren't You somethin' to admire?
'Cause Your shine is somethin' like a mirror
And I can't help but notice
You reflect in this heart of mine
If You ever feel alone and
The glare makes me hard to find
Just know that I'm always
Parallel on the other side
'Cause with Your hand in my hand and a pocket full of soul
I can tell You there's no place we couldn't go
Just put Your hand on the glass
I'll be tryin' to pull You through
You just gotta be strong
'Cause I don't wanna lose You now
I'm lookin' right at the other half of me
The vacancy that sat in my heart
Is a space that now You hold
Show me how to fight for now
And I'll tell You, baby, it was easy
Comin' back here to You once I figured it out
You were right here all along
It's like You're my mirror
My mirror staring back at me
I couldn't get any bigger
With anyone else beside of me
And now it's clear as this promise
That we're making two reflections into one
'Cause it's like You're my mirror
My mirror staring back at me, staring back at me
Aren't You somethin', an original
'Cause it doesn't seem merely a sample
And I can't help but stare, 'cause
I see truth somewhere in your eyes
I can't ever change without You
You reflect me, I love that about You
And if I could, I would look at us all the time
Yesterday is history
Tomorrow's a mystery
I can see You lookin' back at me
Keep Your eyes on me
Baby, keep Your eyes on me
It's like You're my mirror
My mirror staring back at me
I couldn't get any bigger
With anyone else beside of me
And now it's clear as this promise
That we're making two reflections into one
'Cause it's like You're my mirror
My mirror staring back at me, staring back at me
You are, You are the love of my life
Girl you're my reflection, all I see is you
My reflection, in everything I do
You're my reflection and all I see is you
My reflection, in everything I do
Brak komentarzy: