Obsługiwane przez usługę Blogger.

Lana Del Rey - Ultraviolence (Jean Tonique Remix)






Lana gdzieś zgubiła swoje szczęście do remixów. Zgaduję, że winne są zmiany personalne… Ta osoba, która dobierała remixerów do singli z Born To Die, niewątpliwie była świetnie obeznana who is who w świecie muzyki indie. Przypomnijmy - swoimi wersjami przebojów Amerykanki pochwalić się mogą takie znakomitości jak Woodkid, Active Child, Blood Orange, Jamie Woon, Ryan Hemsworth, SOHN, Parov Stelar a nawet… White Lies. Spora część blogerów (zwłaszcza tych bardziej pozujących na hipsterów) twierdziło, że nagrania te są lepsze od oryginałów. Ciężko mi oceniać, ale zgadzam się w co najmniej jednym wypadku - Summertime Sadness Hemswortha, kompletnie porzucającego nudną patetyczność na rzecz zmysłowej atmosfery nocnego klubu, ze szczyptą reggae dla urozmaicenia. Niestety, świat poznał Inny Remix… i może ani słowa na ten temat? Ultraviolence, z założenia mające rockowe ambicje, muzykę taneczną traktuje trochę “na odczep”. Do niedawna jedynym remixem, jaki mi się podobał był ten stworzony przez najbardziej popularnego producenta - magnetyczny West Coast Four Teta. Tymczasem francuski producent Jean Tonique, inspirujący się klasycznym disco, zaprezentował swoją wersję aktualnego singla. Tonique’a pamiętałem z DOSKONAŁEGO remixu Ms. Jackson OutKast, nie zawiódł i tym razem. Lana na parkiecie? A czemu nie!


Brak komentarzy: