Obsługiwane przez usługę Blogger.

Mavoy Review: Barbra Streisand - Partners

Barbra Streisand – Partners



Nie jest to pierwszy album Streisand zawierający utwory wykonywane wyłącznie z towarzyszeniem innych artystów. Duets z 2002 zawierało jednak w większości starsze utwory, podczas kiedy Partners w wersji podstawowej obejmuje wyłącznie zupełnie nowe nagrania. Ideą wyprodukowanej przez Babyface'a płyty było zaproszenie ulubionych wokalistów Barbry do nagrania wspólnych duetów. W repertuarze znalazły się zarówno największe przeboje artystki, jak i inne utwory (chociażby wykonywane z Billy Joelem New York State Of Mind, w oryginale hit tego artysty z 1976 r.).

Największym atutem tego krążka jest doskonały dobór gości. Na płycie pojawiają się kolejno: Michael Buble, Stevie Wonder, John Mayer, wspomniani Babyface i Billy Joel, Blake Shelton, Lionel Richie, Andrea Bocelli, Jason Gould, John Legend, Josh Groban i... Elvis Presley. Tak, to nie pomyłka – producenci krążka użyli oryginalnego nagrania Love Me Tender, łącząc je z nagranymi współcześnie partiami Streisand. Metoda – jak zwykle w tego typu wypadkach – kontrowersyjna, ale efekt bardzo przyjemny dla uszu. Ten cover jest ostatnim utworem na płycie, która zaczyna się od piosenki w zupełnie innym stylu. W big bandowym It Had To Be You do Barbry dołączył Michael Buble (a w telewizyjnym występie – pierwszym dla piosenkarki od 50 lat – brawurowo zastąpił go Jimmy Fallon). 



Z pojedynku o miano najsilniejszej pozycji na płycie zwycięsko wychodzi What Kind Of Fool. W oryginale piosenka ta była wykonywana przez Barbrę i Barry'ego Gibba (ta wersja była na Duets), tym razem artystkę wspomógł John Legend. Obok niezwykle emocjonalnej ballady, ze znakomicie uzupełniającymi się głosami wykonawców żaden słuchacz nie może przejść obojętnie. Zachwyciła mnie też piosenka wykonywana z Andreą Bocellim, I Still Can See Your Face, gdzie włoski śpiewak tradycyjnie śpiewa zarówno po angielsku (z charakterystycznym akcentem), jak i w języku ojczystym. W jednym z największych szlagierów artystki,.People, zaśpiewał, i – naturalnie- zagrał na harmonijce legendarny Stevie Wonder. Bardzo udany występ zalicza także Lionel Richie w nagraniu zatytułowanym The Way We Were.



Płyta ma kilka drobnych mankamentów. Niezbyt pasuje tu Blake Shelton, ale domyślam się, że jego udział miał zwiększyć zainteresowanie albumem wśród nowej publiczności. Dzięki temu zresztą album jest bardziej różnorodny aranżacyjnie, i nie są to wyłącznie jazzowe standardy. Nieco zawiódł mnie Josh Groban, którego głos bardzo cenię – Somewhere to jedna z moich ulubionych piosenek Streisand, ale ta wersja nie spełnia wysokich oczekiwań, zwłaszcza w porównaniu z innymi piosenkami z płyty. Świetnie wypada natomiast syn piosenkarki Jason Gould, potwierdzając, że jego obecność na Partners nie wynika wyłącznie z rodzinnych koneksji.

Już sam tytuł wskazuje, że Partners nie powinno słuchać się samotnie. Nowa płyta Barbry Streisand to idealny album na romantyczny wieczór we dwoje. Nie oznacza to, że na płycie brakuje osobistych ballad tematyką dotykających rozstania. Burzliwa biografia artystki (niedawno skończyłem lekturę książki jej poświęconej) obfitowała w liczne dramatyczne i przykre wydarzenia. Może cieszyć, że nowi artyści, wykonujący jej utwory, nie tylko nie zaburzyli wrażenia tej bezpośredniości, a wręcz przeciwnie, potrafili je wzbogacić.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy: