Obsługiwane przez usługę Blogger.

Mavoy Review: SBTRKT - Where We Land




Swoją ojczyznę podbił trzy lata temu. Tajemniczy producent w masce poruszył Wyspiarzy debiutanckim krążkiem – zatytułowanym tak samo jak trudna do wymówienia nazwa projektu – SBTRKT. Zręczne połączenie R&B z wysmakowaną elektroniką doprowadziły do tego, że Guardian określił Aarona Jerome'a mianem brytyjskiego Timbalanda. Sukces krążkowi przyniosło także postawienie na intrygujących gości. Oprócz popularnej już wówczas formacji Little Dragon, na tamtym albumie znalazło się m.in. miejsce dla nieznanych wówczas artystów o wyróżniających się wokalach. Mowa o Samphie i Jessie Ware – ta para zaczynała swoją karierę właśnie od występowania na koncertach Jerome'a. Obecnie Ware święci triumfy także u nas z już drugim solowym albumem, Sampha dopiero przygotowuje się do wydania pełnoprawnego debiutu, ale w międzyczasie zdążył nagrać kilka piosenek z gwiazdorem amerykańskiego hip-hopu Drakiem.

Tej dwójki nie mogło także zabraknąć na kolejnym albumie SBTRKT zatytułowanym Wonder Where We Land. Sampha nie dominuje już może tak bardzo jak na płycie z 2011 r. - gdzie jego głos był obecny w połowie utworów- ale fani artysty mogą usłyszeć go w czterech nagraniach (piąty znajdziecie w wersji deluxe). Najbardziej podoba mi się ten najkrótszy i najbardziej „tradycyjny”, przypominający to co Sisay zaprezentował na własnej EP DualIf It Happens, ale pozostałe także utrzymują wysoki poziom. Zawodzi za to Problem Solved z udziałem Jessiki, które ustępuje tajemniczemu Right Thing To Do z poprzedniej płyty, wydanemu na początku roku, rewelacyjnym pod względem wokali obu Jessie i Samphy Runaway czy chociażby kontrastującym piosenkom z Tough Love. Problem Solved jest za krótkie i wydaje się napisane trochę od niechcenia.

Najbardziej znaną piosenką z nowej płyty jest NEW DORP.NEW YORK. Nie zaliczam się do miłośników Vampire Weekend, więc wiadomość o współpracy producenta z Ezrą Koenigiem przyjąłem z mieszanymi odczuciami – jak się okazało, zupełnie niesłusznie. Singiel jest faktycznie godnym następcą Wildfire, drapieżnym ale zmuszającym do tańca pulsującym bangerem, zaskakująco dobrze brzmi też głos Ezry. Na płycie przeważa jednak brzmienie bardziej eksperymentalne – jest tu więcej utworów instrumentalnych, stanowiących ukłon w stronę pierwszych wydawnictw SBTRKT. Łącznie z wersją deluxe jest ich aż sześć – z czego dwa to interludia.

Wśród nowych gości na płycie pojawia się dwóch raperów. A$AP Ferg wypada przeciętnie – zawodzenie hiphopowca nieco psuje przyjemność słuchania niemal neojazzowego podkładu. Uwagę natomiast przyciąga Raury, wykonawca znacznie mniej znany, ale bardzo mocno promowany przez Jerome'a. Porównywany z Kid Cudim czy zwłaszcza Andre 3000 osiemnastolatek szczerze przyznaje w wywiadach, że stać go na zostanie jednym z najpopularniejszych raperów na świecie. Pozostaje liczyć, że będzie mógł liczyć na równie uzdolnionych producentów, co w wypadku Higher – jednego z najmocniejszych punktów albumu. Znakomity debiut zalicza także Denai Moore, dziewiętnastolatka potwierdza talent wokalny zaprezentowany wcześniej w swoich pierwszych nagraniach. Aby uzupełnić przegląd albumu, należy także wspomnieć o innych sławnych nazwiskach na nim się pojawiających – są to Caroline Polachek z Chairlift i Koreless.

Wonder Where We Land to pozycja wymagająca, ale bardzo interesująca. Jerome potwierdza nim, że jest jednym z najoryginalniejszych producentów w branży. Pozostaje tylko żałować, że muzyk w masce produkuje wyłącznie własne nagrania (i remixy), nie pokusił się natomiast o stworzenie całego krążka dla innego artysty. W karierze współpracował już nawet z Thomem Yorkiem, stać go więc niewątpliwie na wiele.

Ocena: 8

Brak komentarzy: