Mavoy Review: D'Angelo - Black Messiah
To
jedno z najbardziej nieoczekiwanych wydawnictw tego roku. D'Angelo
uważany jest za jednego z twórców neo soulu, jego dwa albumy –
Brown Sugar i
Voodoo
przeszły do historii muzyki, ale ten drugi ukazał się...
czternaście lat temu. Muzyk nie wydał od tamtej pory kolejnego
wydawnictwa, a prace nad nowym krążkiem szybko obrosły legendą.
Mówiło się, że wokaliście niezbyt odpowiadało utożsamianie go
z symbolem seksu (co zresztą widać na Black Messiah,
albumie bardziej zaangażowanym politycznie od poprzednich).
Dodatkowym problemem rychło stało się uzależnienie od alkoholu, z
którym zmagał się przez wiele lat, utrudniające pracę nad
materiałem, ale także relacje z najbliższymi – między innymi
rozstał się z dziewczyną. W końcu D'Angelo spowodował wypadek
samochodowy, ciążyły na nim także zarzuty posiadania narkotyków.
Piosenkarz nie zniknął jednak całkiem ze sceny – opuścił
stajnię Virgin Records,
ale związał się z J Records
(obecnie wchodzącym w skład RCA), gościnnie pojawiał się także
na krążkach Dilli,
Snoop Dogga, Commona
czy Q-Tipa. Ten
ostatni raper będzie miał duży wkład w powstanie jego kolejnego
krążka.
Wiadomo,
że D'Angelo przejął
niemal całkowitą kontrolę nad tworzeniem materiału. Problemy
osobiste znacząco jednak ten proces zwolniły. Po latach milczenia
mogliśmy wreszcie w 2007 r. posłuchać Really Love,
które Questlove z
The Roots
zaprezentował słuchaczom stacji triple j. Kolejne pogłoski mówiły
o współpracy z takimi artystami jak Prince,
Kanye West czy John
Mayer. Piosenkarz po raz
pierwszy wypowiedział się o nowej płycie dwa lata temu, a
dodatkowym źródłem newsów na temat krążka stał się właśnie
Quest. Zdaniem D'Angelo, radykalna zmiana w jego życiorysie została
ukształtowana w dużym stopniu przez śmierć Dilli w 2006.
„Zrozumiałem, że mogę
być następny. Nie ściemniam, autentycznie zacząłem się bać.”
Soulowy gwiazdor nie zmienił jednak wyłącznie swojego
dotychczasowego trybu życia. Od tej pory znacznie większą uwagę
zaczął przywiązywać do gry na gitarze, doskonaląc swoje
umiejętności instrumentalne. Efekty zaskoczą nawet największych
sceptyków – na żywo muzyk wypada nie najgorzej nawet w
repertuarze Hendrixa.
D'Angelo zainteresował się też w większym stopniu muzyką z
przeszłości. Jak tłumaczył perkusista Rootsów: „To
będzie totalny zwrot o 180 stopni. Wielu pewnie odrzuci, tak samo
jak Dirty Mind
Prince'a zraziło do Księcia fanów R&B. Ale w ostatnich latach
odkrywał Bowiego,
Led Zeppelin,
Beatlesów,
Pet Sounds, Captaina Beefhearta i Zappę”.
Wokalista nie ogląda telewizji, nie korzysta z Internetu – woli
słuchać winyli, kaset czy – w ostateczności!- płyt
kompaktowych. W ostatnim czasie dał też dość dużo koncertów –
także w Europie – na których wykonał kilka nowych piosenek.
Black Messiah
– jak wyznał sam D'Angelo- nie ukazałby się jednak jeszcze w tym
roku, w 2014 r, niemal bez żadnych zapowiedzi, gdyby nie ostatnie
wydarzenia w Stanach Zjednoczonych. Tragiczne zgony Michaela
Browna i Erica
Garnera z rąk amerykańskich
policjantów na nowo postawiły konieczność rozważenia problemu
rasizmu i granic przestrzegania prawa. Artysta uznał, że te
zdarzenia dobrze korespondują z tymi utworami z nowego krążka,
które poruszają tematykę społeczną. Są to między innymi The
Charade (All
we wanted was a chance to talk, ‘stead we only got outlined in
chalk, feet have bled a million miles we’ve walked, revealing at
the end of the day, the charade”)
oraz Another Life
– oba napisane z Questem. Chociaż oczywiście nagrania te powstały
przed tragedią w Ferguson, brzmią one zaskakująco aktualnie.
Zyskało to szczególną pochwałę krytyków, zestawiających ten
album nawet z What's Goin' On?
Marvina Gaye'a. Na
płycie znalazły się też bardziej typowe dla piosenkarza
uwodzicielskie ballady, śpiewane zmysłowym falsetem. Muzycznie,
płycie blisko do wspomnianego wcześniej Prince'a – D'Angelo
sprawdza się w takim wydaniu i przyznaję się, że osobiście
podoba mi się nawet bardziej niż na pierwszych krążkach. Album
łączy funk, R&B z brzmieniem rockowym – wielogodzinne próby
gitarowe faktycznie nie poszły na marne. Nie brakuje też wpływów
jazzu, a nawet flamenco (Really Love).
Wśród wyróżniających się nagrań należy wymienić utwory
wspomniane wcześniej, a także Sugah Daddy
i Betray My Heart.
Fachowcy
są zachwyceni – wielu z nich żałuje, że płyta nie ukazała się
trochę wcześniej, przez co zabrakło jej w wielu podsumowaniach
muzycznych roku. Jedno jest pewne – warto było czekać. D'Angelo
rozwinął swoje brzmienie, wzbogacił tematykę utworów, ale
jednocześnie udowodnił, że w każdej stylistyce czuje się
znakomicie. W przyszłym roku muzyk zapowiada trasę koncertową.
Niestety, na razie nie ma niej Polski – ale miejmy nadzieję, że
ulegnie to zmianie.
Ocena
9/10
Brak komentarzy: