Mavoy Review: Mini Mansions - The Great Pretenders
1 Freakout! 4:29
2 Death Is A Girl 4:36
3 Creeps 3:31
4 Fantasy 3:28
5 Any Emotions (feat. Brian Wilson) 3:15
6 Vertigo (feat. Alex Turner) 4:58
7 Honey, I'm Home 4:52
8 Mirror Mountain 4:37
9 Heart Of Stone 3:12
10 Double Visions 3:02
11 The End, Again 5:02
2 Death Is A Girl 4:36
3 Creeps 3:31
4 Fantasy 3:28
5 Any Emotions (feat. Brian Wilson) 3:15
6 Vertigo (feat. Alex Turner) 4:58
7 Honey, I'm Home 4:52
8 Mirror Mountain 4:37
9 Heart Of Stone 3:12
10 Double Visions 3:02
11 The End, Again 5:02
Ta formacja w tym tygodniu pojawiła się w programie Later... With Jools Holland, prezentując pierwszy singiel ze swojej najnowszej płyty. Niech jednak nie zmyli was synthpopowe brzmienie Death Is A Girl. Choć ciężko się tego domyśleć wyłącznie na podstawie tego utworu – założycielem zespołu jest basista... Queens Of The Stone Age Michael Shuman. Skład uzupełniają Zach Dawes i Tyler Parkford. Zespół powstał sześć lat temu w Kalifornii, kiedy QOTSA mieli akurat okres przerwy. Panowie znali się od dłuższego czasu, ale nigdy wcześniej nie tworzyli muzyki razem. Zachęceni powodzeniem debiutanckiej EP wydali album Mini Mansions. Po pięciu latach doczekaliśmy się właśnie jego następcy. The Great Pretenders ukazało się pod koniec marca. Wcześniej mogliśmy podziwiać grupę w Polsce – jako support Royal Blood.
Styl albumu – podobnie
jak poprzedniego – mocno inspirowany jest psychodelią z lat 60, w
tym The Beatles. Pytany o ulubieńców Tyler wskazuje
naturalnie na Fab Four, ale także takich wykonawców jak Dead
Kennedys, Pavement, R. Stevie Moore,
czy też wczesna twórczość Of
Montreal.
Najwięcej sympatii ma jednak właśnie do siódmej dekady XX wieku i
to nie tylko największych gigantów. „Oczywiście
byli The Beatles, The Kinks, The Zombies, Procol Harum, wczesne ELO.
Ale moje serce skradły takie zakręcone grupy jak Tomorrow, The
Nice, July czy też amerykańskie Lazy Smoke i Yellow Balloon”.
Inny legendarny twórca tamtego okresu, Brian
Wilson, jest
jedną z gwiazd pojawiających się na krążku! „To
jak sen” - ekscytuje
się Parkford - „wysłaliśmy mu intro do
piosenki, która najbardziej mu się podobała i Brian w kilka dni
przygotował własną, zachwycającą aranżacje wokalną!”.
Rzeczywiście, Wilson potwierdza dobrą formę, choć uważam, że
zarówno u Emila Hayniego jak i tutaj brzmi lepiej niż na własnym
albumie.
Podczas
jednego z pierwszych koncertów zespołu prezentujących materiał z
nowej płyty, do Mini
Mansions
nieoczekiwanie dołączył inny gwiazdor – i jak się okazuje,
dobry znajomy muzyków – Alex
Turner z Arctic
Monkeys. Vertigo
to jeden z najmocniejszych punktów albumu, nie tylko ze względu na
samą obecność Turnera. Zwrotka popularnego wokalisty wprowadza do
chwytliwej piosenki nastrój tajemniczości – ale także pewnego
uwodzicielstwa. Szkoda tylko, że tak blado wypada klip do tego
utworu... Goście to jednak nie wszystko – krążek brzmi
intrygująco i dość różnorodnie. Death Is A
Girl to przebojowy,
choć dość mroczny synthpop, Fantasy
czy Honey I'm Home
brzmią chwilami jak lepsza, gitarowa wersja Foster
The People (jest
falset!). Bardziej ostrzejsze brzmienie – choć również
wzbogacone przez wysokie wokale – prezentuje Mirror
Mountain. Mi z
album tracków najbardziej przypadły do gustu dwa nagrania
znajdujące się pod koniec płyty, chociaż ballada Heart
Of Stone chwilami
dziwnie trąci.... #1 Party Anthem
Arctic
Monkeys....
Bardziej dynamiczne Double Visions
powinno zostać kolejnym singlem.
Poprzedni
album był lepszy (i nieco bardziej beatlesowski – niedostępny na
Spotify, ale warto go usłyszeć). Na tym Mini
Mansions
chwilami niebezpiecznie ocierają się o monotonię. Atutem krążka
są ciekawi goście, ale także kilka ciekawych, przebojowych
utworów. Zobaczymy, czy na kolejnej płycie zespołowi uda się
przedstawić bardziej spójny materiał.
Ocena:
7
Brak komentarzy: