Seal - 7 - recenzja
Na soulowej scenie Seal pozostaje legendą. W tym roku minęło
25 lat od premiery słynnego tanecznego singla didżeja Adamskiego,
Killer, który wiosną 1990 r. zdominował listy
przebojów, pozostając przez miesiąc na szczycie Top Of The
Pops. Wokalista zwrócił na siebie uwagę nie tylko bliznami na
swojej twarzy (pozostałość przebytego toczenia), ale przede
wszystkim oryginalnym, głębokim wokalem. Prekursor londyńskiego
elektrosoulu wkrótce skupił się na bardziej popowym, balladowym
R&B. Popularność utrzymał za sprawą takich przebojów jak
Crazy czy Kiss From A Rose – ten
ostatni, wykorzystany na ścieżce dźwiękowej skądinąd słabego
filmu Batman Forever, otrzymał dwie statuetki Grammy.
Seal jest też laureatem kilku nagród BRITS. W swojej
karierze współpracował z takimi wykonawcami jak Carlos Santana,
Jeff Beck i Herbie Hancock. W ostatnim okresie odciął
się nieco od nagrań tanecznych – na dwóch albumach z serii Soul
i Commitment zaprezentował bardziej klasyczne ujęcie
soulu, m.in. covery Sama Cooke'a i Jamesa Browna.
Premiera płyty była
wielokrotnie przekładana. W pierwotnym ujęciu, miała ona ukazać
się jeszcze w 2013 r., poznaliśmy nawet trzy tytuły piosenek - Let
Yourself, "Do You Ever" i "Laying with an
Angel" – ostatecznie na 7 znalazły się tylko dwie z nich.
Nie wypaliła zapowiadana współpraca ze Stewartem Copelandem z
The Police. Krążek inicjalnie nosił tytuł Let
Yourself, przez jakiś czas funkcjonowała także nazwa
Beautifully Scarred. Tego typu problemy nie powinny
fanów muzyka zaskakiwać. Wiadomo o co najmniej jednym albumie
Seala, który nigdy nie ujrzał światła dziennego –
Togetherland z początku stulecia.
Jednym z ważniejszych
faktów dotyczących płyty jest powrót wokalisty do współpracy z
producentem Trevorem Hornem, autorem Crazy i Love's
Divine. Horn uczestniczył w sesjach albumu Soul 2,
tym razem jednak panowie stworzyli nowy własny materiał. Seal jest
bardzo tym podekscytowany: „Trevor jest moim mentorem, jak
starszy brat, dlatego nigdy nie byliśmy bardzo daleko od siebie. (…)
Pracując nad moim głosem, nie ufam nikomu bardziej niż jemu.
Zależy mu, aby nic nie zakłóciło narracji piosenki, żadna
odjechana solówka gitarowa czy coś w tym stylu. Nigdy by na to nie
pozwolił.” Jak przystało na piosenkarza, większość utworów
na płycie dotyczy miłości. Seal przyznaje, że choć może wydawać
się to banalne, jest to po prostu temat mu najbliższy, choć
niełatwy – w zeszłym roku rozstał się z małżonką, niemiecką
modelką Heidi Klum, której jeszcze niedawno dedykował Soul 2. Dość
niechętnie przyznając, że część piosenek na płycie jest
autobiograficzna, zastrzega, że niektóre są „biograficzne”.”Bardzo
często piszę o życiu kogoś innego, o tym, jak zmiany przez które
przechodzą mają na nich wpływ i jak zmienia to mnie. Ostatecznie,
zawsze jest to jednak dość osobiste.”
Na nowym albumie
highlightem jest nagranie Life On The Dancefloor, w
którym piosenkarz powraca na parkiet – odpowiednio zremiksowany,
kawałek ten mógłby zagościć w wielu didżejskich setach. Z dwóch
najstarszych kawałków Let Yourself ma bardziej
pogodny klimat – Do You Ever jest power balladą.
Bardzo podoba mi się Every Time I'm With You, które
kojarzy się z atmosferą zimowego wieczoru, płonącego kominka,
szklanką czekolady, tańcem z ukochaną osobą. Jest to ulubiona
piosenka samego Seala. W The Big Love Has Died
piosenkarz opłakuje rozpad swojego związku przy akompaniamencie
pianina. Silne wrażenie robią także Half A Heart i
zamykające album Love. Ich teksty są po prostu
piękne: posłuchajcie początku pierwszego z nich „You took a
piece of me when you left, I know you thought that I would forget -
he moments, the silence, the heartache and now I have
this half a heart in my hand, the other half is buried
in your sand. The better, the beautiful,the heartbreak. Am I even
alive to you or just a shadow in the light of you? I
tried to get your out my system, I lied when I said I didn't miss
you, my mind is falling apart, but I
can't convince this half of my heart. And I, I've been
trying to erase you and I've been dying to replace you
but time won't let me restart. You're the only piece
that fits this half of my heart”.
Coś
cudownego! Zgrzytów jest niewiele
– nie przekonuje mnie bardziej radosne, ale sprawiające wrażenie
wymuszonego Monascow. Z kolei klawiszowe Padded Cell
zbytnio powiela pomysły doskonale nam znane z Crazy.
7 nie odkrywa przed
nami zupełnie nowej strony wykonawcy, jest to raczej zbiór
zgrabnych utworów, które powinny przypaść do gustu fanom dobrego
soulu. Największym atutem krążka są naturalnie wciąż potężny
głos artysty, a także jego otwartość na przekazanie słuchaczom
własnych emocji. Słuchając tych piosenek, możemy odczuć
wrażliwość Seala na otaczający go świat, uczestniczyć wraz z
nim w smutku, przez który przeszedł. Polecam Wam tą płytę
gorąco.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy: